niedziela, 24 kwietnia 2011

JEZIOROWA PRZEPŁYWANKA !?

Wcale nie chodzi mi tutaj o jeziora przepływowe i łowienie w korycie przepływającej rzeki. Więc, o co mi chodzi? Każdy wędkarz łowiący metodą spławikową na jeziorze doświadczył na pewno nieraz zdecydowanej ucieczki swojego spławika z wybranego miejsca spowodowanej silnym wiatrem lub prądem podwodnym powstałym na przykład w wyniku fali. Bardzo często powoduje to irytację lub nawet złość u niektórych amatorów metod spławikowych, ale dla mnie nawet najmniejszy samowolny ruch spławika na wodzie stojącej jest określany mianem połowy sukcesu. Zanim wytłumaczę, dlaczego muszę najpierw rozgraniczyć metody połowu ryb na przysłowiowy „float”. Jedną z nich będzie łowienie metodą odległościową, czyli wędką teleskopową lub nasadową z przelotkami i kołowrotkiem. Faktycznie ten sposób poławiania ryb nie jest przyjazny jeziorowej przepływance, gdyż wiatr, czy prąd powierzchniowy lub podwodny niweczy z reguły wysiłek umieszczenia naszego zestawu w wybranym, zanęconym miejscu (krótka wędka plus bardzo długa żyłka osiadająca najpierw na powierzchni wody). W tym przypadku ruch spławika nie jest kontrolowany przez wędkarza, a przynajmniej stopień kontroli jest zbyt mały, aby mówić o jakiejś skuteczności połowu. Drugą metodą jest wędka teleskopowa bez przelotek i tutaj można już osiągnąć znacznie większą kontrolę nad przepływającym zestawem, a sprawę ułatwia możliwość szybkiego przerzucenia zestawu. Jednak przy silniejszym wietrze oraz prądzie wodnym i tutaj kontrola nad zestawem będzie znacznie utrudniona, co przyczyni się do zwiększenia ciężaru zestawu, zresztą tak samo jak w przypadku odległościówki, a zastosowanie większego obciążenia przy spokojniejszej wodzie spowoduje, że w żadnej z tych metod nie będziemy nawet wiedzieli o prądzie podwodnym. I wreszcie dochodzimy do trzeciej, ulubionej przeze mnie metody, czyli skróconego zestawu. Jak się przekonałem łowiąc ryby prawie wyłącznie na tyczkę i bardzo często na wodach stojących, prądy o różnej sile pchające mój zestaw występują dziewięć na dziesięć razy. Nawet pozornie zupełnie spokojna woda przy zastosowaniu spławika o wyporności 0,2 grama często nadaje się do łowienia na przepływankę.
TEORIA
Są dwa podstawowe powody, dla których ruch wody jest sprzyjającym czynnikiem zwiększającym skuteczność połowu. Pierwszym z nich jest przesuwanie się naszego zestawu, a ściślej mówiąc ruch przynęty. Z mojego doświadczenia wynika, że w 99% przypadków ryby dużo chętniej i co ważne dużo agresywniej chwytają przynętę, która chociaż bardzo powoli, ale jednak ucieka im sprzed nosa. I dotyczy to większości polskiego białorybu, bo bez problemu jeziorową przepływanką łowiłem niezłe okazy leszczy, linów, karasi, a nawet karpi, dodając do tego tysiące takich ryb jak płocie, krąpie, wzdręgi, jazie, okonie czy mniejsze leszcze. Tak, nawet leszcze, które powszechnie uchodzą za zwolenników nieruchomych przynęt są przeze mnie regularnie łowione tą techniką.
Jestem również przekonany, porównując bezpośrednio nad wodą moje wyniki z wędkarzami łowiącymi obok, że to właśnie ten ruch w ogóle przyczynia się do jakichkolwiek brań na danym akwenie. Dlatego, kiedy nie ma zupełnie wiatru, ani żadnego prądu w wodzie sam lekko poruszam zestawem w różne strony (co oczywiście znacznie ułatwia łowienie na zestaw skrócony) i często to prowokuje ospałe ryby do brań.
Drugim czynnikiem zwiększającym skuteczność połowu podczas ruchu wody jest zdecydowane zwiększenie zasięgu działania naszej zanęty. Prąd wody jest najlepszym sprzymierzeńcem wędkarza, bo dzięki niemu jesteśmy w stanie ściągnąć ryby do zanęty nawet ze znacznych odległości i w przeciwieństwie do rzeki, zakres działania zapachu jest znacznie szerszy.
TECHNIKA
Jeżeli łowimy na tyczkę zestawem skróconym, to mamy pełną kontrolę nad naszym zestawem, więc jest to idealny układ połowu na jeziorową przepływankę. Nie dosyć, że umieszczamy punktowo zanętę i zestaw, to decydujemy, jaka ma być trasa, długość i tempo spływu. Przepływ jeziorowy zestawu różni się od przepływu rzecznego przede wszystkim prędkością, ale również nierównomiernym tempem i nieoczekiwanymi zmianami kierunku, ale i tak bardzo skuteczne okazują się tutaj przytrzymywania i popuszczania zestawu w trakcie spływu. Przy silniejszym uciągu możemy na przykład cały czas przytrzymywać zestaw, który przy odpowiednim wygruntowaniu może delikatnie unosić przynętę nad dno. Silny uciąg może również zmusić nas do wydłużenia zestawu, gdy ryby zdecydują się czekać na okruchy zanęty kilka metrów dalej.
  1. Kiedy na nasz zestaw działa jednocześnie słaby wiatr i słaby prąd podwodny w tym samym kierunku, możemy ustawić grunt tak, aby osiągnąć efekt klasycznej przepływanki z przynętą muskającą dno.
  2. Czasami zdarza się, że występuje tylko prąd powierzchniowy i wówczas dobrą taktyką jest zastosowanie przepływanki „na wleczonego”.
  3. Jeżeli mamy do czynienia z silnym prądem podwodnym (np. z przypływającej przez jezioro rzeczki), to wtedy warto przegruntować zestaw i łowić na przepływankę z przytrzymaniem.
Jeżeli chodzi o same zestawy, to ja używam typowych spławików jeziorowych, najlżejszych z możliwych do zastosowania, mocowanych na stałe do żyłki, bo z reguły w zupełności się one sprawdzają. Główną regulację przeprowadzam gruntowaniem zestawu, czyli albo przynęta muska dna, albo pierwsza śrucina muska dna, albo kładę ją całkowicie na dnie, ale najczęściej na dnie znajduje się haczyk z kawałkiem przyponu. Oczywiście często zdarza się, że w trakcie łowienia muszę robić korekcję ustawienia gruntu, bo rano było bezwietrznie, a później zaczęło dmuchać, ale podniesienie lub opuszczenie spławika trwa naprawdę chwilę, gorzej, gdy muszę jednak zmienić zbyt lekki lub zbyt ciężki zestaw, bo wtedy konieczne jest jego dokładne wygruntowanie, ale jak trzeba, to trzeba. Jeżeli przytrafi się nam jakaś niewygodna przeszkoda na trasie spływu zestawu w postaci na przykład jakiejś roślinki, to dobrym sposobem jej ominięcia jest podniesienie wędki do góry o parę centymetrów, co zresztą czasami również dobrze prowokuje ryby do brań.
PRZYKŁADY
Zaprezentuję teraz przykłady z własnego doświadczenia możliwych sposobów łowienia metodą jeziorowej przepływanki oraz skutki takich połowów.
Fala i prąd tej wody płynęły w tym samym kierunku, ale szczególne tutaj było dno, które charakteryzowało się dosyć ostrą skarpą. Głębokość w tym miejscu wynosiła około 3 metry, a mój spławik miał wyporność 0,8 grama. Zestaw był spychany w lewo, w kierunku brzegu, ale umieszczałem go w taki sposób, że najpierw przynęta znajdowała się w toni i dopiero po chwili zestaw ściągany był w kierunku brzegu, tak, że przynęta najpierw dotykała dna, a później po kolei kładł się na nim cały przypon i ołów. Ten sposób prowadzenia zestawu przypadł do gustu sporym karasiom i płociom, które chwytały przynętę dotykającą dna. Zresztą rok później w ten sam sposób złowiłem piękne liny.

Tutaj z kolei wiatr był wyjątkowo słaby, a zestaw poruszał się jedynie działaniem delikatnej falki na spławik. Głębokość również wynosiła około 3 metry, a mój spławik miał wyporność 0,5 grama. Zestaw był powoli spychany w prawo, w kierunku trzciny, a przynęta wlekła się swobodnie po dnie. Brania były super delikatne, nawet linów, które również skusiły się na toczącą po dnie kukurydzę z białym.
Całkowicie niespodziewanie trafiłem na jedenastym metrze tego jeziora na prąd godny małej rzeki (jest to jezioro przepływowe). Głębokość na końcu wędki wynosiła około 1,5 metra, a mój spławik miał wyporność 0,8 grama, ale mogłem bez problemu założyć cięższy. Zestaw ostro płynął w prawo, równolegle do brzegu, a ja musiałem go przegruntować o około pół metra. Ryby prowokowałem ostrym przytrzymaniem i popuszczeniem zestawu, choć te pojawiły się dopiero pół godziny po zanęceniu. Wśród stada, które mnie odwiedziło znalazły się nawet dwa niezłe leszcze, z czego jeden z nich miał ponad kilogram.

Bardzo silny wiatr na jeziorze powodował, że szczytówka tyczki musiała być cały czas zanurzona pod wodą. Głębokość w tym miejscu wynosiła około 3 metry, a mój spławik miał wyporność 1,5 grama. Zestaw był spychany w lewo, w kierunku brzegu, a silne prądy wody spowodowały ściągnięcie w zanętę liczne stado wielogatunkowych ryb. Same brania następowały mniej więcej po przepłynięciu przez spławik metra do dwóch. W siatce znalazły się 103 ryby.
Tutaj dla odmiany miałem do czynienia z wiatrem i falą płynącą w lewo, podczas, gdy prąd wody ciągnął mój zestaw w prawo, pod wiatr. Taki układ jest również dosyć korzystny, a przede wszystkim łatwy do kontroli, gdyż z reguły występuje wtedy równe tempo spływu. Głębokość w tym miejscu wynosiła około 1,5 metra, a mój spławik miał wyporność 0,4 grama. O obecności ryb w zanęcie dowiedziałem się po zauważeniu delikatnych brań, które czasami objawiały się tylko chwilowym przytrzymaniem spławika, bez jego zanurzenia. W sumie złowiłem około 40 konsumpcyjnych ryb, w czasie, kiedy sąsiad obok złowił jedną płoć i jestem przekonany, że przyczyniła się do tego moja przepływanka. Również tutaj w zanętę weszły mi leszcze, z których dwa udało mi się złowić.

 
Bardzo ciekawe zjawisko przytrafiło mi się na tym jeziorze. Otóż generalnie tego dnia wiatru prawie nie było, a tylko od czasu do czasu miały miejsce podmuchy lekkiego zefirku. I o dziwo właśnie tylko wtedy, kiedy na parę minut wzmagał się wiaterek płocie podpływały do mojej zanęty i żerowały, aby po uspokojeniu się wody gdzieś odpłynąć i nie pomagały żadne podrygi, ani ciągnięcia zestawu. Ryby wracały przy kolejnym podmuchu. Głębokość w tym miejscu wynosiła około 1,7 metra, a mój spławik miał wyporność 0,3 grama. Zestaw był spychany w prawo w czasie podmuchów, a branie objawiało się przytopieniem antenki spławika o 0,5 milimetra.

 
W tym przypadku podmuchy wiatru zmieniały kierunek, co kilkanaście minut. Ponieważ miejsce to było mocno zarośnięte, więc musiałem wkładać zestaw w niewielki pas wolny od roślinności. W zależności, z której strony był podmuch, w tym kierunku pchany był mój zestaw. Głębokość w tym miejscu wynosiła około 1,2 metra, a spławik miał wyporność 0,2 grama. Ta zwariowana przepływanka sprowokowała do brania 8 karpi oraz kilkadziesiąt wzdręg i okoni.
Ostatnim przykładem jest równy, spokojny wiatr i prąd płynący w tym samym kierunku. Głębokość w tym miejscu wynosiła około 2,7 metra, a mój spławik miał wyporność 0,6 grama. Zestaw był spychany w prawo, a prąd powodował przyspieszenie spływu zestawu. Nie stwarzało to jednak problemu z przyciągnięciem w zanętę dużego stada ryb, które jednak było dosyć ostrożne w braniach. Nie przeszkodziło mi to jednak w złowieniu 120 ryb, w tym ładnego karasia. Z powodu rośliny musiałem w pewnym momencie jeziorowej przepływanki unosić lekko zestaw, żeby spławik nie pokazywał mi fałszywych brań.
ZAKOŃCZENIE
Tak naprawdę największą zaletą jeziorowej przepływanki z zastosowaniem metody skróconego zestawu jest indywidualna możliwość dopasowania prowadzania zestawu do swoich umiejętności, potrzeb, cierpliwości itp.. Każdy wędkarz może ocenić swój styl łowienia po wynikach, a swoją skuteczność może osiągnąć stosując sobie tylko znaną, unikalną technikę. Bo pamiętajcie, że ściągnąć ryby do zanęty na wodzie stojącej to jedno, a zmusić je do pobierania przynęty, to drugie. Jestem przekonany, że wędkarze stosujący dobre mieszanki zanętowe przyciągają do nich ryby, tylko sami o tym nie wiedzą, gdyż ryby nie chwytają ich przynęty. Dla tych, którzy nie planują używania tyczki polecam stosowanie batów, ale proszę mi wierzyć, to nie to samo, mimo to życzę wszystkim udanych połowów.

 






 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz